Prawa kobiet w Szwecji

Prawa człowieka są czymś, co w naszej rzeczywistości bierzemy niemal za pewnik. Jednak droga do tych praw była kręta i wyboista, nie obyło się bez głośnych protestów i kontrowersji, zwłaszcza jeśli chodzi o prawa kobiet. Aby oderwać się na chwilę myślami od sytuacji w Polsce, a także nieco poszerzyć nasze horyzonty, dziś wyjątkowo zapraszam Was na krótką lekcję z historii Szwecji. Opowiem Wam o tym, jak Szwedki dążyły do swoich praw, zarówno w sferze politycznej, jak i w kwestii prawa do aborcji.

Zacznijmy od prawa, którego nikt dziś nie kwestionuje, a więc prawa kobiet do głosowania. Szwedki mogą głosować od 1921 roku, co oznacza, że w przyszłym roku minie okrągłe sto lat od uzyskania pełnych praw wyborczych. Co być może Was zdziwi, to fakt, że Szwecja była ostatnim z nordyckich krajów, które to prawo wprowadziła – Norwegia, Dania, Islandia i Finlandia były szybsze. Finlandia była wręcz pierwszym krajem w Europie w tej kwestii, gdyż wprowadziła prawo wyborcze dla kobiet już w 1906. Dla porównania – w Portugalii i Szwajcarii kobiety musiały czekać do lat 70-tych!

Jeśli jednak cofniemy się nieco bardziej w historii, okaże się, że Szwecja tak naprawdę jest pierwszym krajem na świecie, które przyznało kobietom prawo wyborcze! W 1718 część kobiet miała prawo głosu. Niestety, już w 1772 straciły to prawo i musiały czekać następne 150 lat. Jedną z najważniejszych postaci szwedzkiej walki o prawa kobiet na początku XX-ego wieku jest Elin Wägner. Była ona pisarką, która swoją pasję rozwijała od najmłodszych lat. W 1907, w wieku 25-u lat, Elin została zatrudniona w gazecie Helsingborgs Dagblad, gdzie pisała o prawach kobiet. Nawet po tym, jak Szwedki uzyskały prawo głosu, Elin nadał pisała o tym, że kobiety miały prawo wyboru, chociażby w kwestii seksu – miały prawo decydować kiedy i z kim chcą współżyć. Dziś te słowa brzmią jak oczywista oczywistość, ale na początku XX-ego wieku wywołały szok obyczajowy.

Rok uzyskania przez kobiety praw wyborczych jest również rokiem, kiedy pierwsze kobiety zostały wybrane do szwedzkiego parlamentu, Riksdagu. W 1921 było to zaledwie pięć kobiet i 375-u mężczyzn. W latach 40-tych w Riksdagu zasiadało już 40 kobiet, a w 60-tych niemal 50. W latach 70-tych zaszły zmiany – w parlamencie ograniczono ilość posłów do 349. Wtedy urząd sprawowało tam 70 Szwedek. Dopiero od XXI wieku szwedzki parlament składa się z co najmniej 150-u posłanek. Jednak dotychczas kobiety jeszcze nigdy nie stanowiły większości w Riksdagu.

Historycznym wystąpieniem w Riksdagu określa się przemówienie Agdy Östlund. 10-ego stycznia 1922 stała się ona pierwszą kobietą w historii Szwecji, która przemówiła w Riksdagu. Zdobyła spore uznanie za swoje przemówienie, które skupiało się głównie na chorych ludziach potrzebujących pomocy. Jej wystąpienie było też odbierane jako coś niezwykle odważnego – jak kobieta mogła zebrać się na odwagę, żeby przemawiać w Riksdagu?

Tematy, którymi zajmowały się wtedy kobiety były prawa kobiet i dzieci, lepsza opieka medyczna, liberalne prawo aborcyjne, równe płace z mężczyznami, oraz walka z przemocą wobec kobiet. W 1925 powstała również szkoła demokracji dla kobiet z inicjatywy Elisabeth TammKvinnliga medborgarskolan. Elisabeth Tamm była jedną z parlamentarzystek wybranych w 1921. Zajmowała się ona polityką już wcześniej w swojej gminie. Pozostałymi kobietami prowadzącymi szkołę były znana już Wam Elin Wägner, oraz Ada Nilsson, Honorine Hermelin i Kerstin Hesselgren. Uczyły one inne kobiety jak korzystać z prawa głosu, oraz w jaki sposób kobiety mogą znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Jedna z uczennic powiedziała „Przyjechałam tam jako nic, wróciłam zaś stamtąd jako człowiek”.

W tamtych czasach Riksdag podzielony był na dwie izby. Wspomniana przeze mnie Kerstin Hesselgren była jedyną kobietą działającą w pierwszej izbie. Opowiedziała ona, że została zatrzymana przez policjanta, gdy szła pierwszego dnia do pracy do Riksdagu. Policjant nie wiedział jeszcze, że kobiety miały już prawo do współtworzenia parlamentu. Natomiast przewodniczący izby zapierał się, że nie zmieni swojego „Mina herrar!” (moi panowie), którymi zaczynał spotkania. Kobiety musiały od podstaw pracować na rzecz równego traktowania i podstawowego szacunku.

Prawo aborcyjne w Szwecji miało trudne początki. W 1938 aborcja była legalna ze względów medycznych, humanitarnych i eugenicznych (rozumianych jako czystość rasy – polecam książkę „Higieniści” Macieja Zaremby, aby zrozumieć temat). Tak naprawdę, w Szwecji między 1938 a 1946 obowiązywało prawo identyczne do kompromisu, który został zawarty w Polsce w 1993: aborcja mogła być dokonana w przypadku zagrożenia życia matki, ciąży z gwałtu, lub możliwości uszkodzenia płodu w przypadku wad genetycznych rodziców. W 1946 doszły do tego względy społeczne. Już w 1974 nastąpił przełom – prawo, które pozwala na aborcję do 18-ego tygodnia ciąży bez podania przyczyny, i do 22-ego z poważnych względów. To liberalne prawo aborcyjne obowiązuje w Szwecji do dziś. Co jednak może Was zdziwić, to fakt, że w latach 60-tych Szwedki przyjeżdżały do Polski, aby mieć aborcję. Już w maju tego roku w Expressen pojawił się artykuł solidaryzujący się z polskimi kobietami i deklaracją, że nadszedł czas na odwdzięczenie się Polkom: teraz one w razie konieczności będą przyjmowane do Szwecji w ramach bezpłatnej aborcji. Choć, oczywiście, najlepszym rozwiązaniem byłoby prawo do podstawowych i legalnych świadczeń medycznych na terenie własnego kraju. Tak, jak odbywa się to w Szwecji od niemal 50-ciu lat.

Jeżeli chcecie więcej poczytać o prawach kobiet w Szwecji, klikajcie w linki, które zostawiłam dla Was w tekście. Możecie też poszperać w zbiorze artykułów z okazji stulecia demokracji na 8 sidor. Życzę wszystkim Czytelniczkom wytrwałości i siły, a Czytelnikom zrozumienia i empatii. Widzimy się jutro w quizie!

Tekst: Anna Hamanowicz

Podobne wpisy